środa, 29 sierpnia 2007
SALAR DE UYUNI i GRANICA BOLIWIA-CHILE
Uyuni szczycilo sie kiedys wielkim przemyslem kolejowym, w fabryce robotnicy w pocie czola skladali i naprawiali parowozy i wagony. Dzis pozostaloscia po tym okresie sa liczne pomniki ludzi pracy. tor kolejowy, zamknieta fabryka i cmentarzysko parowozow.
Salar de Uyuni, czyli najwiekszy salar na swiecie.
Widok zupelnie plaskiej powierzchni w kolorze idealnie bialym ciagnacym sie po horyzont jest niezle poschizowany.
A jak sie czlowiek polozy i polize ziemie i jest ona slona juz wogole potrafi zakrecic.
Jakby jeszcze bylo malo na salarze co jakies kilkanasciem minut jazdy mija sie wyspy porosniete kaktusami i tylko kaktusami.
Aha, spalismy w hotelu zbudowanym z soli oczywisie.
Mysl jest taka, ze salar to idealne miejsce na latawce :) Kto wie, kto wie... :P
Z salaru na 3660mnpm, wjezdza sie na obszar wulkanow pogranicza Boliwijsko-Chilijskiego na okolo 4300mnpm. Tutaj noca "troche" zimno. Minus 25 Celsjuszy. Ogrzewania w hotelu brak. Ale widoczki niesamowite. Raj dla pocztowkowcow.
Z Laguna Verde (Jezioro Zielone) znajdujacego sie praktycznie na pograniczu ale jeszcze po stronie Boliwii wjechalismy do Chile.
Pieczatki wyjazdowe zbiera sie w Uyuni (15 boliwianow), na granicy sprawdzaja je, wjezdza sie do Chile i przed San Pedro de Atacama jest kontrola Chilijska. Trzepanie bagazu, pieczatki i jestesmy w kraju Augusta Pinocheta.
Obecnie siedze w San Pedro na pustyni Atacama i obmyslam co robic w Chile i czy jechac do Argentyny choc na chwil kilka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
ach nasz obieżyświacie! jak nie pieprzenie to solenie... pozazdrościć tylko tych widoczków, które poprzez Twe oczka odbiły na zawsze niesamowite wspomnienia w Twych mózgowych zwojach.
a w ogóle masz jeszcze czas na Argentynę szaleńcze? ;)
"(...)
film na siatkowce zdobywa nagrode Grammy
(...)"
:P
chwile może i ulotne, ale w pamięci pozostaną ;)
Jeździłem kiedyś takim motórem ... zresztą - Ty też - po klucze do Iwony :-)
Prześlij komentarz