środa, 29 sierpnia 2007

LA PAZ - ORURO - UYUNI


Z La Paz smignalem szybko, miasto wywarlo na mnie przygnebiajace wrazenie. Pieknie polozone na dnie doliny jak na dnie durszlaka, ale syf okrutny. Zlapalem busa do Oruro z poznanymi Polakami z Radomia, wsrod ktorych oczywiscie byl lekarz, a potem tego samego dnia z Oruro nocny bus do Uyuni.
Z busami z Oruro nie ma problemow, kupilem bilet na godzine przed odjazdm, wiec nie jest tak strasznie jak straszyli inni turysci.
Do Uyuni dojechalem o 5 rano. Klimat zmienil sie drastycznie: minus 5 Celsjuszy, ciemno, zamarzniete fontanny. Szczesliwie po niecalej godzinie wylazl na obchod miasta facet z biura "Uyuni Tours" (istnieje podobno od 1989 roku, pierwsze biuro oferujace wycieczki na salar). Poczestowal herbatka, zapalil grzalke gazowa, opowiedzial o wycieczce na Salar de Uyuni.
Wspominal tez o historii wypraw na Salar, i o tym ze Uyuni bylo wczesniej miastem przemyslu kolejowego, kultem pracownika z wieliego zakladu produkujacego ciezkie elementy z zelaza i stali. Wykalaczki moze tez robili.
Po upadku fabryki parowozow Uyuni stalo sie istnym zadupiem i gdzies od niecalych 20 lat znow "rozkwita" dzieki turystyce. Nie zmienia to faktu ze samo Uyuni to odrazajaca dziura na zadupiu.

Ceny wyjazdu na Salar wynosza okolo 70-80usd za 3 dni i sa slabo negocjowalne. Biur jest ponad 70 w Uyuni i od razu mowia ze handluja turystami miedzy soba, tak aby mozliwie maksymalnie wypelnic auta. Samochody to praktycznie wylacznie LandCruisery serii 60, 80 i czasem 100. Tylko benzyna. Na salarze w nocy temperatura spada do minus 25 Celsjuszy...

Tym sposobem znalazlem sie w LC80 z para Argentynka-Francuz, Londynczykiem z Londynu (oczywiscie lekarz), i para przezajebistych Polakow z Poznania: Monika i Norbertem. Wyruszylismy na podboj najwiekszego salaru na swiecie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

podoba mi się.. szczególnie ten fragment o "przezajebistych" ;-)

Pozdrówka!