sobota, 25 sierpnia 2007

EL CAMINO DE LA MUERTE

Poczatek dosc niewinny


Najslynniejsze ujecie na Drodze Smierci


El Camino de la Muerte


El Camino de la Muerte
Death Road
Killer Highway
Coroico Road
The Road of Death
Yungas Road

Po naszemu Boliwijska Droga Smierci.



Zbudowana w latach 30 trasa laczaca La Paz z Coroico to okolo 60 kilometrow jednej z najniebezpieczniejszych drog na swiecie. Corocznie zbierala kilkaset ofiar wypadkow.

Najslynniejsza czesc trasy biegnie z La Cumbre na 4700mnpm do Yolosa na 1200mnpm i jest to trasa wykopana w ekstremalnie stromym zboczu, tworzac polke na ktorej jest jeden pas ruchu i nieliczne mijanki. W przeciwienstwie do reszty Boliwii obowiazuje na niej ruch lewostronny, a pierwszenstwo ma pojazd jadacy pod gore.
To dwie zasady bezpieczenstwa: ograniczaja predkosc na zjezdzie to raz, a dwa: kierowca ma szanse widziec ile centymetrow od krawedzi jest przednie lewe kolo.
Jest jeszcze jedna: jezdzic bez pasow - jak sie spada to moze sie udac wyskoczyc z kabiny...

Trasa biegnie caly czas w dol (z wyjatkiem okolo 7 kilometrow przed wlasciwa Droga Smierci ktora jest plaska z trzema niewielkimi podjazdami), poczatkowo przez godzine po asfalcie a pozniej przez trzy do czterech godzin szutrowka na zboczu gor. Stok w ktorym zrobiono "ulice" jest praktycznie przez wiekszosc czasu pionowy z dnem kanionu kilkaset (tak, kilkaset!) metrow nizej niz polka tworzaca droge. Od tego roku (2007) dostepna jest Nowa Droga, w wiekszosci wyasfaltowana ktora przejela ruch kolowy z Drogi Smierci, ta natomiast obecnie jest zachowana jako trasa turystyczna z nielicznymi autami jakie po niej jada.

O tym ze nazwa nie wziela sie znikad mozna sie przekonac mijajac liczne krzyze stojace nad urwiskiem. A jesli sie wychyli glowe za nie czesto na dole widac poskrecane pozostalosci ciezarowek. Rocznie te kilkadziesiat kilometrow trasy zbieralo krwawe zniwo w wysokosci od 100 do 300 ofiar!

Droga w swojej historii nie sluzyla wylacznie do transportu, byla tez miejscem wykonania wyrokow poprzez zrzucenie skazancow w przepasc.

Do samego Coroico z Yolosa nie wjezdza sie juz rowerem tylko busem, okolo 20 minut. Tam prysznic, obiadek, basen. Klimat tropiku, na starcie gory ze sniegiem. Kontrast niesamowity.


Moim zdaniem trasa jest jednym z "must" bedac w Boliwii. Nie tylko ze wzgledu na przygode jaka oferuje, ale przede wszystkim na fakt ze jest pogladowa i niesamowicie namacalna lekcja na temat zycia i transportu w Andach.



A tak to wygladalo w latach swietnosci El Camino de la Muerte.
(zdjecia z netu)













i jeszcze tu przykladowy filmik ze zjazdu droga




6 komentarzy:

Wojtek pisze...

Nieźle nieźle. Przypomina się Matka Bąska Przenajświętsza Od Dwóch Wieków Dziewica z Grenoble. Swoją szosą, spore tam mają wysokości - tu 5200, tu 4700 ... nie nabawiłeś się jeszcze AMSu?

Anonimowy pisze...

AMSu takiego jak w Nepalu nie mialem, wiesz aklimatyzacja w Quito na niecalych 3000 przez pierwszy miesiac.
Jak wroce to zrobie sobie badanie krwi, moze ustanowie rekord toru w laboratorium :P

Wojtek pisze...

Po takiej aklimatyzacji możesz z powodzeniem wystartować we wrocławskim maratonie :-P

prodeus pisze...

to mozesz upuscisz literek po powrocie dla kolegow :P

Anonimowy pisze...

tu ryba
a ja na 2800 czuje jakis nadmiar tlenu. mam nowy rekord kranku - 5413 bez tabletek!!! polecam ale przezycia jakby sam wlazil na biegun i nie wiedzial czy przezyje - tylko takie mysli w glowie ja p......le, ja p....le. taki humanista sie we mnie odezwal. szkoda ze zamkneli juz ta droge bo niezle czlowiek wymijal na rowerze dwie ciezarowki mijajace sie na trasie. proponuje maly kontest na morfologie. rzucam rekawice...

Anonimowy pisze...

wyzwanie przyjmuje karasiu

kategorie:
hemoglobina, hematokryt, erytrocyty,

bonusowo:
parazyty w kale :P