wtorek, 24 lipca 2007

CANOA - "Baltyk jest super o tej porze roku"









W piatek po szpitalu pojechalem na dworzec autobusowy, za rada LonelyPlanet zakupic bilet na nocny bus wczesniej niz przed odjazdem. 7,5usd i mam ticket do San Vincente. Po 8 godzinach w autobusie o 5 rano bylem w SV, stamtad ciezarowka (za co zdarli 5usd) i jestem w Canoa nad Oceanem. Cieplo, duszno. Nie ma tez komarow.
Jak zozjasnialo poszedlem zalatwic Hostal, zalogowalem sie w Shelmar za 6usd (pierwsze foto), jeden kwartal od plazy. Przyjemny. Prowadzi go Francuz z Francji ktory ozenil sie z Indianka z Ekwadoru, maja 3 wesolych, rozbrykanych brzdacow i tak sobie siedza tam, zyja i nic nie robia i sie nie martwia niczym.

W Canoa sa dwie ulice: prostopadla do plazy i roznolegla do plazy. Mozna tylko odpoczywac. Nic sie tu nie dzieje. Nic.
Caipirinha, hamak, ksiazka, caipirinha, cuba libre, hamak, pina colada, hamak, plaza. 1,5usd szklaneczka.
San Vincente to smetna i malo turystyczna wioska polozona przy ujsciu rzeki (¿nie pamietam nazwy?) do Oceanu na jej polnocnym brzegu, po drugiej stronie rzeki jest Bahia, nowoczesne miasteczko, w ktorym tez nic sie nie dzieje. Sa apartamenty. Pomiedzy kursuje prom za 0,25usd albo za friko jak sie wcisniesz na prom samochodowy. Najblizszy most na rzece jest okolo 30km w gore jej biegu w Chone (Chone to rozjazd na "polnocne" wybrzeze gdzie bylem i "poludniowe" z Montanita, Portoviejo i Manta).

W San Vincente dworzec autobusowy miesci sie na uliczce prostopadlej do Ocenau odchodzacej okolo 800m-1km od ronda. Bilety sprzedaja w oficynie z kartoflami, jajkami, przewozami ciezarowkami i autobusami. Agencja transportowa.
Natomiast busy do Canoa odchodza znad samego brzegu, z wyzej wspomnianego ronda.

Po calym dniu wynudzenia i wygrzania sie wieczorem poszedlem na drinka. Siadlem w knajpie gdzie byly happy hours i byly 2 drinki w cenie jednego. Po chwili przyszli jacys lokalesi, zaczelismy gadke szmatke, zaczelo ich zlazic coraz wiecej, nagle wpadl kolega murzyn (na zdjeciu, ten czarny to jest murzyn). Na dziendobry powiedzial Jol-jol, po czym powiedzial ze nie ma kasy, chetnie przelecialby jakas laske dzis na plazy, a wogole to jesli mam ochote to moze dla mnie ukrasc tamto auto ktore stoi na rogu, pobic kogos, zalatwic marihuane, heroine, sprowadzic dziwki, skolowac kalasznikowa od Ruskich albo wzbogacony pluton od Libijczykow. Po prostu czlowiek-przedsiebiorca. Takich nam w ojczyznie brakuje. Do zdjecia pozowal jak przystalo na Murzyna z gestem milosci i pozdrowienia.
Ogolnie lokalesi sa "wporzo", mozna spokojnie pogadac, mozna sie napic, posmiac i potanczyc. Takich turystow brakuje nam nad Baltykiem w Mielnie. Zero atmosfery intelektualistow z malych miasteczkek stylu: "Yyyy, wyjazd, yyyyy, a co wpierdol chcesz zarobic?"


Powrot z Canoa byl za 35 centow autobusem do San Vincente (to co ciezarowka), w S.V. okazalo sie ze nie ma biletow do Quito na bus nocny (sa 2 busy dziennie do Q. rano o 8 i wieczorem o 21), krotkie pokalkulowanie szans i dymam do nastepnej wiochy za 1,25usd. Po 30 km dotarlem na srodek wesolego miasteczka w Chone.
Z Chone jest kilka jak nie kilkanascie polaczen z Quito dziennie, glownie rano (do 13) i wieczorem (miedzy 21 a 24) czasem co 15 minut autobus. Do tego troche taniej ale i autobus mniej wygodny. Wlasciwie to wogole niewygodny.

O 5.30 bylem w Quito na Pekaesie, wrocilem do domu troljebusem, wzialem prysznic i pojechalem do szpitala.

4 komentarze:

ztv pisze...

ładnie nam tu przedstawiłeś Pana Murzyna ;) przepiękne musiałeś mieć widoczki w trasie - te góry i wyżyny ekwadorskie, aaaach... , ale pewnie nic nie widziałeś bo w nocy było ciemno jak w dupci. ciekawy jestem tylko jak przejeżdżaliście przez Andy - wzdłuż czy w poprzek?

Anonimowy pisze...

to ja ryba i tego sie bede trzymal...

wrzusilbys jakas mape ekwadoru bo za kazdym razem jak piszesz ze gdzies jedziesz to musze se ja wygrzebac. ladne fotki a murzyn jest naprawde czarny. dam znac jak zadzwonie do subickiego. pozdrowki znad interny. lep 10.11

prodeus pisze...

;)
no taki murzyn to by sie i tutaj przydal, oj tak.

mać pisze...

karasiu, mapke wrzucilem w linki

a murzyn, mielismy czarna zgube a klasie, ale widocznie nie az tak czarna, albo z jakas polska skaza :p